
W drugiej klasie było zupełnie inaczej, bo uczyła mnie Pani
Śmierć.
Cóż to był za kontrast
pomiędzy tymi paniami, co uczyły mnie tańca!
Tym razem trafiła się kobieta z równie uniesioną głową,
jednak charakteryzowała się… hm. Tym, że wyglądała, jakby już parę razy umarła
ze starości.
Miała świra na punkcie diety. Sama wyglądała, jakby od 10
lat na oczy nie widziała jedzenia.
Była niesamowicie rygorystyczna. Schudłam
wtedy tyle, że mogłam się z nią porównywać. Niestety bóg, w którego nie wierzę,
obdarzył mnie dość szerokimi ramionami, na tyle szerokimi
żeby nazywać mnie
„tłustym pączkiem w maśle”.
O tak, ona uwielbiała mnie tak nazywać. Byłam obiektem na
którym wyżywała się emocjonalnie. Dzięki mojej tuszy (aż 34kg) pomagałam jej
rozwijać wyobraźnię, gdyż co dzień coraz kreatywniej mnie obrażała. Ale i tak
czułam, jakiś tam, respekt. Czasami trochę popłakałam, ale nic mi nie było.
Nazywała mnie „Miszelin”, właściwie mogłabym się obrazić, że nazywa mnie marką
opon, ale każdą dziewczynę podobnie nazywała, to znaczy do każdego imienia była
ta sama końcówka, bo to brzmiało bardziej profesjonalnie i tak trochę po
francusku. Chyba nie wiedziała, że Michelle to francuskie imię. Tak więc w
mojej grupie była : „Emanuel, Karolin, Joan, Paulin, Agat, Krzysztoflin i tak
dalej.
Ola, która obżerała się niczym świnia na moich oczach, była
jej pupilkiem. Jak Pani śmierć mogła się tak pomylić... Głodziłam się, jak
nigdy, żeby choć raz powiedziała o mnie coś miłego, ale i tak mnie nie
polubiła.
Pamiętam jej długie, ostre pazury, które wbijała mi między
pośladki, żeby sprawdzić czy przypadkiem ich na sekundkę nie rozluźniłam.
Spinałam je bardzo mocno, nie chciałam żeby jej wręcz biały paluszek
przypadkowo nie zawędrował zbyt daleko w tropikalną otchłań.
Zawsze, jak darła mi się do ucha, przygłuszając fortepian,
zdarzyło jej się opluć każdą możliwą część mego ciała.
Ale pod żadnym pozorem, nawet jakby napluła mi do oka (co
się raz zdarzyło) nie wolno mi było się wytrzeć. Do dziś potrafię sobie
przypomnieć jak jej ślina nie raz spływała mi po plecach..
Ale to nie było aż takie złe, czasami się pocieszałam, że
lepsza najgorsza ślina niż jej zęby.
chodze do tej szkoły(3kl) i rzeczywiście panie śmierc ne jest miła ma mega długie pazury i cały czs mi je wbija pomiędzy łopatki...
OdpowiedzUsuńA do jakiej szkoły baletowej chodzilas
OdpowiedzUsuńNie powinnam podawać takich informacji publicznie.
OdpowiedzUsuń