wtorek, 15 października 2013

BURSA cz.1

Jedyny powód (oprócz miłości do tańca) który mnie trzymał przed zmieniem szkoły to bursaaa!
Najlepsze wspomnienia stamtąd pochodzą. około 25 osób, dwa prysznice, kuchnia i pokój wychowawców.
Zakłady, liczne porównywalne nawet do hazardu, bo nie powiem, że to było główne źródło moich dochodów^^ Oczywiście były też te głupie, nie mające nic na celu zakłady, w których przegrany musiał wsadzić swoje mokre gacie do zamrażalki (którymi się potem rzucaliśmy) lub wbiec do pokoju wychowawców i prosić ich o ręke itd.
Innym dochodem było dla mnie robienie masaży, dziewczyny które po godzinach tańca były zmęczone i miały nadwyrężone mięśnie przychodziły, aby choć na chwile się odprężyć nie zważając na cenę. Doszło do tego, że stać było mnie na robienie masażu oblewając je gorącą czekoladą :D
Zrobiła się lekka afera, gdy wywiesiłam "salon masażu" na drzwiach, gdyż wychowawcy widzieli w tym podtekst erotyczny. Moja mama chodziła na rozmowy, a mój biznes kręcił się dalej.
Co do słodkości, to gdy masażerstwo stało się monotonnością przerzuciłam się na robienie karmelków. Było to genialne zajęcie i bardzo przyjemne, i trwało by dużo dużo dłużej, gdybym któregoś dnia nie spaliła garnka. Później troche się uspokoiłam, kąpałam się w pieniądzach i zaczęłam robić inne popierdolone rzeczy.
Jedną z najbardziej intergracyjnych zajęć było rozciąganie się na holu bursy. Gdy juz wróciliśmy z kolacji i wszyscy się umyli, przebieraliśmy się w piżamki i na korytarzu każdy w swoim zakresie się rozciągał. Było to dość motywujące, muzyka grała, każdy patrzył po sobie co motywowało do mocniejszego rozrywania sobie pachwin.
Bursa była jak jedna wielka rodzina, ktoś wpadł na głupi pomysł żebysmy wszyscy o 23 (cisza nocna) schowali się w jednym pokoju. Wszyscy byliśmy podjarani, najmłodsze chciały wyjść i naskarżyć a Pani za drzwiami udawała rozmowę raz z dyrektorem, raz z policją.
Innym razem zrobiliśmy podobny bunt. Wszyscy postanowiliśmy zamiast w pokojach spać na korytarzu. Każdy wyniosł z pokoju pościele, kołdry i się połozył na ziemi. Wszystko wyszło pomyślnie, oprócz tego że wszyscy dostali uwagę :D
Bardziej indywidualnie, grupkowo robiliśmy syyyyf na mieście (nie wychodząc z bursy)...
Na kolacji, wszystkie serki, pasztety i inne obrzydliwe konsystencje nie do zjedzenia, zawijaliśmy w chusteczki i przemycaliśmy do bursy, potem późnym wieczorem zbieraliśmy się w jednym pokoju i robiliśmy zawody. Rzucaliśmy serkami, owocami, ogólnie jedzeniem w ludzi. 10 punktów dla tego kto rzucił w głowe ! Była różna punktacja, więcej dostawało się za trafienie za tego co wchodził do restauracji a mniej za tego co wychodził. Combo kiedyś dostałam jak trafiłam połówką grejfruta w samochód i włączył się alarm :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz