wtorek, 26 listopada 2013

Definitywny koniec.

To mój ostatni post. Mogłabym pisać i pisać w nieskończoność, jednak brakuje mi czasu, chęci i ogólnie nie mam już ochoty wracać do tego tematu. Założyłam tego bloga, aby pokazać wam jak to miejsce wyglądało z mojej sperspektywy. Pupilki, osoby ze znajomościami oraz chłopcy mieli tam znacznie lepsze warunki, co nie znaczy, że aż tak dobre :D Więc wszystko co najważniejsze tu jest, ostrzeżenie dla rodziców którzy chcą wysłać swoje pocieszy do tej szkoły jest i w miare zaspokojona wasza ciekawość - jest. Jeśli czujecie sie niedosyceni informacjami, zawsze możecie mnie zapytać prywatnie :P Opowiem, bez problemu :)
A tu macie na pożeganie słodkie zdjęcie z moim braciszkiem <3 :D Dzięki, że czytaliście :) Ciao !

czwartek, 14 listopada 2013

PSYCHAAAA

Matematyka :D Tego jeszcze nie było ! Jak to jest rozmawiać ze schizofrenikiem ?
No zastanówcie się przez chwile, jak wyglądałaby ta rozmowa.
Żeby dobić, to teraz wyobraźcie sobie nauczycielke od matematyki ze schizofrenią.
W jakim ta kobieta była świecie.... Rozmowe z nią możnaby porównać do rozmawiania z podłogą. Mówisz i właściwie po chwili się zastanawiasz, czy to Ty mówisz innym, nie zrozumiałym językiem, czy ona poprostu patrzy na Ciebie jak na debila.
 Nie tłumaczyła nam zadań, bo wszystko było napisane w podręczniku- tak twierdziła. Dawała naklejki swoim ulubieńcom, traktując nas jak małe dzieciaczki. Ułożyła nawet piosenke, do melodii czołówki smerfów, abyśmy jej śpiewali przed lekcją.
"Hej dzieci jeśli chcecie, matematyke mieć, zajmijcie prędko miejsca swe... bo dziś dzieńdobry mamy, książkę, zeszyt otwieramy, zaczynamy UUUU- CZZZZZY---ĆĆĆ SIĘĘĘĘ !"
Uwielbiała to. Była dumna z nas, uśmiechnięta, szczęśliwa...
Jednak chwile po, tak jak zawsze zadała nam pare zadań i patrzyła w okno, nie słysząc nic. Zazwyczaj stała tam przez całą lekcje, zbyt zajęta nie czuła potrzeby żeby nam odpowiadać na pytania. To było jej ulubione zajęcie. Patrzenie w okno. Ponoć ludzie którzy bardzo za kimś tęsknią, mają ten odruch patrzenia za okno. Mówiliśmy na nią Nowol. W domu zawsze robiłam wszystkie zadania, rodzice byli bardzo zadowoleni, a moje oceny z matematyki miały średnią 1. Bardzo sie nie lubiłyśmy z Nowolem, a ona uwielbiała wpisywać nam jedynki :P Więc moja mama słuchając moich narzekań, miała to głęboko w dupie. Gdy przyszła na wywiadówke, chciała porozmawiać z Nowolem, bo nie mogła uwierzyć, że tak źle pracuje na lekcji.
Za chuja się nie dogadały XD Nowol chyba nawet nie wiedział, że jest na wywiadówce, bo siedziała sobie przy stoliku i jak rodzic chciał z nią porozmawiać, to zachowywała się jak stara babinka. Nie chciało jej się wstać, ani podejsć do drzwi... Wyglądała jakby właśnie ją odłączyli od kroplówki i ledwo podeszła tam do mojej mamy. Jak zawsze blada jakby worki w młynie trzepała, ubrana w spódnice z koca, z tą samą bluzką co zawsze, która wyglądała jakby dzieci z afryki się nad nią ulitowały i dały jej szmatke po zmarłym już dwa lata temu dziadku. "Ubrania" były w tak mdłym kolorze, że potrafiła zepsuć dzień bardziej niż brzydka pogoda.
M: Ja w sprawie mojej córki.
N: Aha...
M: Potrafi mi pani cokolwiek powiedzieć? Jak się zachowuje na lekcji, czy pracuje ..?
N: Musiałambym spojrzeć na oceny.
Po chwili ciszy..
M: Nie potrafi mi pani nic powiedzieć o niej, nie patrząc na oceny ?
Patrzy z osłupieniem, brak wyrazu twarzy, zakładam, że moja mama się odsunęła o krok w tył, bo czasem można mieć wrażenie, że może się w każdej chwili na Ciebie zrzygać (można to wywnioskować po jej wyrazie twarzy).
Moja mama cierpliwie, próbowała się dowiedzieć CZEGOKOLWIEK.
M: to może pani pójdzie pójdzie po ten dziennik, czy ja mam iść?
I znowu cisza. Mama się poddała i wróciła do domu.

A więc mój pierwszy dzień.

Pierwszy dzień, nowa szkoła, nowa klasa, jakaś zmiana w życiu ! Byłam malutka, czułam, że moje marzenia bycia baletnicą się spełniają, przepełniała mnie niesamowicie dobra energia i byłam najszczęśliwszym dzieckiem w okręgu trzech stanów. Problemy zaczęły się dopiero od pierwszego tygodnia XD
Pierwszaki do których należałam, najbardziej musiały przestrzegać zasad.
Wtedy ważyłam ok. 32 kg? i nie dręczyli mnie jeszcze z wagą. Ale miałam straszny kompleks na punkcie swoich uszu. Jakie one były odstające ! Myślę, że każdy kto by je posiadał, w życiu by nie chciał by świat je zobaczył. No więc pierwszy tydzień... KOCZKI. To jest tak ważne, że wszystko przy tym traci sens. A więc wymyśliłam sobie noszenie opasek, które zakrywały mi uszy. Ale to nie przeszło, moja wychowawczyni na każdej możliwej lekcji robiła wszystko żeby mi ją zdjąć. Kiedy słowa nie miały na mnie wpływu, zaczęła je poprostu siłą ze mnie ściągać. Była furia, rozpacz, agresja i wszystkie możliwe złe emocje w jednym. Musiałam z tym skończyć, powoli się z tym oswajałam albo raczej obniżone oceny mnie do tego zmuszały.
Byłam wtedy młodziutka, pełna motywacji i zapału do pracy, nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Wszelkie niepowodzenia i jakieś próby podłamania psychiki na mnie nie działały. Byłam wtedy nieskazitelnie czysta i nie miałam pojęcia co mnie czeka...

niedziela, 10 listopada 2013

Co dalej?

Straciłam wane do pisania i ogarnia mnie zupełna pustka w tym temacie,więc jeśli macie jakieś pytanie to ułatwi mi to sprawę i trochę się rozpiszę :) Wydaje mi się, że to co naistotniejsze to opisałam.
Minęło już sporo lat, a moja pamięć nie jest najlepszej jakości, więc nie pamietam wszystkich sytuacji.
Postaram się jutro coś dodać :) <3

czwartek, 7 listopada 2013

Bez wyjścia.

Co do mojego ulubionego manipulordercy (A.C) która każdego dnia jest przy mnie na nadgarstku, która co dzień uwielbiała wszystkim a w szczególności mi uprzykrzać życie, stosuje swoje metody na moich koleżankach, które opuściły tę że szkołę (z własnej woli).
Moja dobra koleżanka, która zawsze dokarmiała swoimi kanapkami z domu nas dzieciaków z internatu, zmieniła, szkołę, życie i zaczęła wszystko od nowa. Niestety musiała się jej wpierdolić w życie „Piękna”. Ma jej numer telefonu, więc kto jej zabroni pisać i dzwonić?
Ta dziewczyna, jest kochana, miła i spokojna, jednak nie potrafi jej odmówić, nadal czuje, że A.C ma nad nią całkowitą kontrole, mimo że tak naprawdę nie ma żadnej, ona w podświadomości boi się przeciwstawić, bo przecież to prowadzi to nie za miłych konsekwencji. Ta blond żmija „poprosiła ją” żeby przyszła obejrzeć jak tańczą dziewczyny w jej kółku. Powiedziała, że ma inne plany, ale w końcu dała się przekonać. Dostała propozycje aby dołączyć do tej grupy, bo brakuje jej chętnych (dziwne, hm?) więc patrzy na nią z nadzieją, że ta dziewczynka z dobrym serduszkiem jej pomoże..


”Pani Profesor, ten dzień i godzina nie za bardzo mi odpowiada. Niestety.”
P.prof. odparła, że dla niej może zmienić dzień i godzinę. Cóż wtedy miała powiedzieć?
Została przyłapana, zapędzona w róg, przyłapana na kłamstwie i co by się nie działo, musiała się zgodzić. Całym sercem nie chce, ale idzie tam.
Gdy powiedziała mi pierwszy raz, że A.C ją zaprosiła na coś, to już dobrze wiedziałam, co będzie dalej. Mówiłam jak będzie, ale ona się upierała, że na pewno odmówi, bo nie chce i koniec. W tej sytuacji żałuje, że miałam rację.
Cóż, może i ta kretynka potrafi manipulować, może ma obmyślony dokładny plan i doskonale wie, że jej była uczennica nie zdoła jej odmówić, to i tak jej wina jest tylko częściowa.
Czemu się zgodziła? Czemu mnie nie posłuchała? Dobrze wie, że tego nie chce. Zmieniła szkołę, bo chciała się znaleźć jak najdalej od tego wszystkiego, jednak węże wypełzające z sali baletowej owijają się wokół jej nóg, wysysają z niej prawdziwe odczucia i myśli i znowu zostaje z niej tylko lalka, która robi wszystko tak jak karze właściciel.

wtorek, 5 listopada 2013

Nie bądźcie rozczarowani.

Blog blogiem, ale czasu mam coraz mniej. Szkoła, zajęcia poza szkoła, przyjaciele. Będę pisać raz w tygodniu, więc proszę nie wymagajcie odemnie codziennie nowego posta :D

Dziękuje, że mimo braku wpisów, nadal utrzymuje się spora liczba wyświetleń ;)
Do końca tygodnia postaram się coś dodać, a więc do zobaczenia !

piątek, 1 listopada 2013

Bursa cz.2



Wracamy do  miejsca wybawienia ! Można aż tak kochać jakiejś miejsce? Tak bardzo, że aż nie chce
się wracać na weekendy do domu, do rodziny?
Na zawsze wspomnienia będą mi towarzyszyły z tamtych czasów..
W pierwszym roku mieszkałam ze swoją siostrą, ale nie mogłyśmy ze sobą wytrzymać, codziennie się kłóciłyśmy i miałyśmy się wzajemnie dość. Wychowawcy w końcu byli tym zmęczeni i pozwolili nam zmienić pokoje.
Trafiłam do koleżanki z mojej klasy, byłyśmy podobnym charakterem (dosyć twardym, każda chciała postawić na swoje) i się czasem kłóciłyśmy ale na ogół jakoś ze sobą wytrzymywałyśmy. Całkiem dobrze się z nią bawiłam, jeździłyśmy do siebie do domów, razem stałyśmy na tym samym drążku na zajęciach z klasycznego (balet) i miałyśmy sporo wspólnych tematów. Łączyło nas dużo miłych zdarzeń mimo, że zawsze byłyśmy rywalkami (obie byłyśmy najlepsze z grupy). Ona mnie wprowadziła w świat „nagich ludzi” i wytłumaczyła mi parę spraw zupełnie dla mnie obcych, co jej zawdzięczam, bo pewnie do dzisiaj byłabym niedoinformowana :D

 W drugim roku mieszkałam z inną dziewczyną, nową, którą doszła do mojej klasy. Była wtedy zupełnie innym człowiekiem niż jest teraz. Lepszym człowiekiem. Miała swoje wartości, cenne, dzięki którym warto byłoby ją zapamiętać, natomiast to ciepło które mi dawała zamieniła na prymitywne wartości materialne. Mówiąc w skrócie, stała się egoistką która dowartościowuje się drogą kawą ze Starbucks’a. Często mnie denerwowała i zdarzyło mi się jej włożyć rozduszone pomidorki pod poduszkę lub zostawić wredną karteczkę :P
Czemu? Sama nie wiem, a raczej już nie pamiętam czym mnie tak denerwowała.



Trzeci rok był dla mnie przełomem. Zamieszkałam z najbardziej pojebaną, szaloną i niesamowitą osobą na świecie ! To była miłość od pierwszego wejrzenia. Zawsze marzyłam żeby mieć koleżankę, a co dopiero przyjaciółkę !.. Była wręcz dla mnie jak córeczka, była młodsza i widziałam jak idzie w moje ślady i popełnia dokładnie te same błędy.
Nigdy nie robiłyśmy sobie przykrych żartów, tylko niektóre były przypadkowe.
Przykładowo, codziennie wychowawcy sprawdzali czystość w pokojach. Tak więc spieszyłam się do szkoły, a śmietnik był pełny więc wsadziłam jej go do szafy i szybko poszłam na lekcję. Trochę była zła, ale potem się z tego śmiałyśmy. Wszystko robiłyśmy razem, uwielbiałyśmy spędzać ze sobą czas. Chodziłyśmy do chłopaków, jedynych dwóch którzy mieszkali w tej bursie. W czwórkę mieliśmy największe odpały. Siedzieliśmy u nich do późna, i po ciszy nocnej wszyscy powinni być w swoich pokojach, ale my się chowałyśmy u nich w szafach. Potem całą noc się wygłupialiśmy. Dla żartu często wołali panią i mówili że u nich jesteśmy i że mamy dostać uwagę, chociaż sami nas zapraszali. To był czas kiedy uczyliśmy się kłamać i wymyślać przeróżne wymówki, typu: „Zgubiłyśmy nasz szczęśliwy talizman i na pewno tu musi być, niech pani nam 10 min zaraz go znajdziemy”. Albo udawałyśmy, że śpimy (czasem się udawało) albo że lunatykujemy i nagle nas obudziła i nie mamy pojęcia co my tu robimy !
 Któregoś dnia, stwierdziłam, że zrobimy nową drogę komunikacji ! Z Marcelą, zrobiłyśmy dziurę przez ścianę do ich pokoju :D Wtedy odkryłyśmy, że ściany w tej bursie są całe wypełnione słomą :P Zakryłyśmy kalendarzem i nikt się nie dowiedział. Właściwie potem jej nie używaliśmy, ale sama frajda robienia jej była super.
Z chłopakami chcieliśmy zarobić trochę kasy, więc wytrząsnęliśmy skądś kartony i chcieliśmy iść na deptak potańczyć. Ale skończyło się na tym, że robiliśmy to u nich w pokoju i nagrywaliśmy filmiki. Jeden śpiewał drugi tańczył, ja nagrywałam, a Marcela padała na ziemię ze śmiechu...
W nocy robiliśmy akcje też typu, chodzenie po ciemku, jakieś zakłady i robienie żartów innym pokojom.


Marcela... Przez dwa lata mieszkałyśmy razem, rzadko zdarzyło się żebyśmy się o coś na siebie się pogniewały. Dopiero kiedy odeszłam, zdałam sobie sprawę jak wiele straciłam. Marcela też zmieniła szkołę. Przyjaźń trwa do dzisiaj. Co prawda na odległość, ale jest. 
Chłopacy znaleźli nowe towarzystwo i kontakt się zerwał.

cdn.