czwartek, 17 października 2013

Przerwy.

Przerwa, czyli 5minut czasu na przebranie się w strój baletowy i uczesanie w piękny koczek (nie może nic wystawać, bo inaczej pani wyrzucała z sali). W zwyczaju siedziałyśmy raczej na podłodze, bo ławek było nie wiele. Naszym obowiązkiem było zachować ciszę, najlepiej siedzieć i się uczyć i obserwować czy przypadkiem nie idzie nauczyciel. Gdy z daleka widziałyśmy, że idzie jakiś musiałyśmy wstać, nie ważne co w danej chwili robiłyśmy, powiedzieć dzieńdobry i się ukłonić. Nauczyciele mieli swoje dyżury i za każdym razem kiedy przechodziliśmy obok danego nauczyciela MUSIAŁYŚMY POWIEDZIEĆ dzieńdobry inaczej cała sprawa szła do dyrektora.

Pewnego zwykłego szarego dnia, szłam korytarzem i miałam chore gardło. Mijałam akurat Panią Śmierć. Tak więc mówie jej "dzieńdobry" i ide dalej, ona mnie zatrzymuje, wzywa jednego z najsurowszych i najstraszniejszych baletmistrzów w tej szkole i obaj karzą mi wrócić.
Podchodze do nich powoli, czuje, że mi sercę zaraz przedziurawi płuco, staje i w bolącej karcącej ciszy czekam na pierwsze słowa.

"-Panie Profesorze, ta uczennica nie powiedziała dzieńdobry !"
Spojrzał na mnie, wziął głęboki oddech i zaczął krzyczeć. Krzyczał tak głośno i tak przerażająco, że nie słyszałam słów ale byłam tak przerażona, że płakałam. Płakałam strasznie, coraz głośniej i głośniej. Gdy już skończył, chciał mnie szarpnąć i zabrać do dyrektora, wkońcu wykrzyczałam:
-Powiedziałam dzieńdobry, ale za cicho !
Popłakałam się jeszcze bardziej, czułam gorycz w gardle nie do przełknięcia.
Na chwile zrobiło się tak cicho, że można było usłyszeć jak moje łzy odbijają się od podłogi.
...

Kazali mi się uspokoić. Przyjeli do wiadomości, że Pani Profesor mogła nie usłyszeć i że już problem rozwiązany. Puścili mnie i powiedzieli, że następnym razem mam mówić głośniej.

Usiadłam wśród koleżanek z klasy, popatrzyły po sobie, nie podeszły bliżej i nie odezwały się słowem, bo wolały się przypadkiem nie narażać.
Siedziałam więc z nimi a zarówno sama i powoli głęboko oddychałam.
Byłam na siebie strasznie zła, byłam zła na moje chore gardło przez które nie mogłam mówić głośniej.

Miałam nadzieje, że to koniec emocji jak na dziś. Jednak na drodze spotkałam jeszcze panią kierownik, która obniżyła mi ocenę z zachowania za rozpuszczone włosy i pomalowane rzęsy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz