piątek, 18 października 2013

NORMY.

Spóźnianie się było obrazą dla stereotypu baletnicy.
Przed salą powinno się być 30min przed lekcją. Co za fuks, że przez 5 lat miałam lekcje tańca  zawsze jako pierwszą, o 8:00.

Dzień nauczyciela. Hah. 
To dzień, w którym mój portfel krzyczał strasznie. Całe szczęście, że to był tylko jeden dzień w roku (pomijając wszystkie urodziny i imieniny wszystkich nauczycieli), bo inaczej państwo by zbankrutowało.
To był ich dzień. Dla nich wieszane były plakaty, jak bardzo ich kochamy. Dostawali ciasta, ciastka, cukierki, babeczki, kartki, kwiaty, czekolady, piosenki, specjalne przedstawienia.
Brzmi jak szaleństwo i przeolbrzymiony żart. Niestety nie.
Ponoć drogie prezenty to łapówka...
Któregoś roku, nasza klasa zrobiła wielki plakat i kupiła wielką michę najlepszych cukierków.
Wymyśliła to nasza wychowawczyni, więc uznalismy, że to dobry pomysł.
Weszłyśmy do pokoju nauczycielskiego, wręczyliśmy obie rzeczy i złożyłyśmy słowne życzenia.
Przez kolejny tydzień wysłuchiwaliśmy od każdego nauczyciela, jak karygodne było nasze zachowanie. Nie mogli znieść faktu, że to były życzenia do wszystkich nauczycieli, a nie do każdego osobno. Pani od geografii była zawiedziona, że nie dostała kwiatów. Byliśmy wtedy najgorszą klasą. Właściwie wszyscy nauczyciele wtedy, nawet Ci co nas nie uczyli, nie mogli przyjąć do wiadomości, że każdy z nich nie dostał osobnego prezentu.

Wychowawczyni sama sobie wybierała, jakie kwiaty chce, więc z tym nie było problemu. Ona lubiła te droższe, doniczkowe. Pieniądze klasowe należały do niej, nikt nie mógł się przeciwstawić tej czerwonej głowie.
Kiedyś, na wigilie, kupiła klasie jakichś różnych słodkości, to była najmilsza rzecz jaką dla nas zrobiła!! co prawda mi zabroniła jeść. Jak się okazało kupiła to wszystko za nasze pieniądze ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz