czwartek, 24 października 2013

Głupota boli.

Wracając do moich ULUBIONYCH lekcji tańca, pamiętam, gdy bardzo nie chciałam ćwiczyć, a uciekanie z lekcji było niemożliwe. Byłam zmęczona, nie chciałam widzieć na oczy pani, chciałam unikać tańca jak najbardziej. Jedyna opcja, jaka była, to załatwienie sobie zwolnienia lekarskiego. Jednak u nas w gabinecie jest tak, że jak coś Ci jest to nie dostaniesz zwolnienia. Boli Cię noga, przykleją Ci plaster, boli Cię głowa - zmierzą Ci ciśnienie, masz wysypkę, lub Ci słabo – dostaniesz wapno. To nie było trudnym zadaniem, jednak pokazywanie się tam było stratą czasu. Zwolnienia nie trwały dłużej niż dwa dni.
Może było to psychicznie chore, ale naprawdę nie chciałam iść na lekcję tańca, i jedyne, co mogłam zrobić, to zrobić sobie krzywdę. Przeszłam się spacerkiem po szkole, znalazłam najostrzejszy, najtwardszy betonowy róg i lewym nadgarstkiem uderzałam w niego tak długo, aż skóra w danym miejscu nie zrobiła się fioletowa. To bolało strasznie, ale gdy pomyślałam o „Pięknej”, uderzałam coraz częściej i mocniej. Gdy skończyłam uderzać, żeby spojrzeć na nadgarstek, wyglądał gorzej niż powinien. Był opuchnięty i zielono fioletowy. Bolało tak mocno, że łzy niekontrolowanie spłynęły mi po policzku.
Opanowałam się, przygotowany bandaż owinęłam wokół ręki i poszłam na taniec.

-A Ty czemu nie przebrana?
-Pani profesor, nie mogę dzisiaj ćwiczyć.
-A to dlaczego?
-Boli mnie ręka.
-A gdzie zwolnienie lekarskie?
-Nie byłam jeszcze u lekarza.
-Jeżeli nie ma zwolnienia, to idź się przebrać i stawaj do drążka
-Ale ja nie mogę.
-Pokaż ją.

Myślała, że przesadzam, czułam to, jednak po jej reakcji wiedziałam, że się udało.
Złapała mnie za bolący nadgarstek i pociągnęła za sobą. Poszłyśmy do gabinetu, udawała że jest zmartwiona i takie tam.
Potem pojechałam z pielęgniarką do szpitala i na tydzień miałam zwolnienie.
Roentgen wykazał rysę, czy coś tam na kości. Ale po tygodniu, jak już wyglądało wszystko lepiej, nie miałam dość urlopu i przed każdą wizytą u pielęgniarek trzasnęłam na korytarzu parę razy o róg. Odpoczęłam sobie ponad 3 tygodnie, po czym spokojnie wróciłam do pracy.

Z czasem mogłam to wydłużyć, ale wysłuchiwanie codziennie nieskończonych historii pielęgniarki
(fizjoterapeutki) było również koszmarne. Właściwie nie było takie złe, dopóki nie powiedziało się słowa. Cokolwiek powiedziałam, już mnie pouczała.
Z jednej strony mówiła, że powinnam schudnąć, a z drugiej narzekała, jak mogę się tak słabo odżywiać? Dobrze wiedziała co za jedzenie dostajemy w internacie, ale ona i tak wiedziała swoje.
-No to jak w internacie nie dostajecie, to trzeba sobie kupić i samemu przyrządzić!
-Ale u nas nie ma kuchni, ani żadnego sprzętu, nie ma jak...
-To trzeba kupić !
-Nie wolno nam, to wbrew przepisom BHP
-To przygotuj sobie w domu, ale te obiadki w internacie przecież nie są takie złe !

Tak. Są. Paskudne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz